Doświadczenia poczynione przez Helen Martini potwierdzają również dyrektorzy ogrodów zoologicznych. Często bowiem zdarza się, że matki drapieżników nie chcą zajmować się swymi dziećmi. Wtedy konieczne jest wychowywanie osesków lwich, lamparcich lub tygrysich na butelce albo przy pomocy psich mamek. Dr Knottnerus-Meyer, były dyrektor ogrodu zoologicznego w Rzymie, opisuje w swojej książce spostrzeżenia nad potomstwem drapieżników wychowanym w jego mieszkaniu. Dwa młode lwy, które były najpierw trzymane w domu, a później zostały przeniesione do klatki, okazywały bezwarunkowe posłuszeństwo swemu pielęgniarzowi do tego stopnia, że na rozkaz oddawały mu nawet należące już do nich mięso. Nie okazywały natomiast takiego posłuszeństwa dyrektorowi zoo, którego również dobrze poznały w ciągu 5 miesięcy wspólnego życia. Knottnerus-Meyer wyjaśnia to w prosty sposób: „Swojej pielęgniarce lwy pozwalały bez najmniejszego oporu zabierać sobie mięso z pyska. Ja nie mogłem się na to ważyć, ponieważ nie dostarczałem im karmy i nie byłem uważany za kogoś równie ważnego”.