Młode lwy, które Helen Martini jako pielęgniarka zwierząt w Zoo Bronx w Nowym Jorku wychowywała w swoim mieszkaniu, tak samo łatwo jak psy przystosowały się do otoczenia. Towarzyszyły jej stale, nawet podczas zajęć domowych. W swej książce zamieszcza Martini wiele cennych wiadomości o młodocianych drapieżnikach, ich zamiłowaniu do zabaw, początkowo nieporadnym, a później świadomym i dobrowolnym podporządkowaniu się swej przybranej matce. Te przemiłe lwiątka wyrosły na rozsądne zwierzęta pozbawione drapieżnych instynktów, i zachowały swe dobre maniery, gdy przeniesiono je później do lwiarni w Zoo Bronx. Podobnie pozytywnie ocenia Joy Adamson w swej książce Moja lwia rodzina rozsądek lwicy Elzy, którą sama wychowała. Relacje Helen Martini i Joy Adamson potwierdzają całkowicie doświadczenia Brehma z Bachidą oraz przeżycia hrabiny Montge- las z jej inteligentną lwią damą Cleo. Choć lwy należą do dużych kotów, ich zachowanie, gdy żyją w ścisłej wspólnocie z przychylnymi ludźmi, przypomina raczej postępowanie wiernych psów. Dotyczy to również dorosłych lwów. Małe lwiątka z Zoo Bronx miały zwyczaj oczekiwać koło drzwi na odwiedziny. Wspomniana już lwica Elza otwierała sobie sama drzwi, aby prędzej znaleźć się w towarzystwie znajomych sobie ludzi. Ta pojętna, czworonożna towarzyszka człowieka potrafiła spełniać rozmaite rozkazy i reagowała jak posłuszny pies na przywołanie jej do porządku energicznie wypowiedzianym słówkiem „nie”. Później, choć przyzwyczaiła się do swobody, to jednak powracała zawsze do swych ludzkich przyjaciół. W innej książce Joy Adamson opowiada, jak pewnego dnia po dłuższej nieobecności Elza pojawiła się z potomstwem u „swojej” ludzkiej rodziny i powierzyła jej z pełnym zaufaniem własne młode. Również z przychówku Elzy rozwinęły się zaskakująco pojętne osobniki. Wydawało się, jakby wiedziały co lwom wypada czynić, a czego nie, jeśli zależy im na korzyściach, jakie można osiągnąć przebywając z ludźmi.