Liczni przyjaciele kotów próbowali wyuczyć je nietrudnych sztuk, pokazywanych w cyrku przez lwy i tygrysy. Tego rodzaju próby tresury mogą zakończyć się sukcesem, jeśli przeprowadzane są systematycznie i cierpliwie. Sam niegdyś miałem kota umaszczonego jak tygrys. Kot ten, gdy po określonych oznakach poznawał, że chcę opuścić mieszkanie, przychodził do mnie, aby mu założyć „uprząż” wyjściową oraz smycz. Bardzo wygodne okazały się dla niego szelki w rodzaju używanych również dla jamników i terierów. Składały się one z rzemyków z czerwonej skórki, nakładanych na szyję, klatkę piersiową i brzuch. Smycz nie była przyczepiona bezpośrednio do obroży, tylko do grzbietowej części szelek. Pewnego dnia, gdy przygotowałem już na krześle uprząż dla kota, zostałem zatrzymany przez listonosza. Wtedy kocur doskoczył do mnie, trzymając w zębach swoje szelki i dając mi jakby do zrozumienia, że powinienem wreszcie udać się z nim na obiecany spacer. Zdarzało się również, że kot siadał przed uprzężą wiszącą w przedpokoju na ścianie i głośno miaucząc dawał wyraźnie do zrozumienia, iż chętnie wybrałby się na mały pieszy spacerek lub też nawet na przejażdżkę tramwajem. Kot ten na wezwanie podawał mym gościom prawą łapę na powitanie lub na pożegnanie.