Delfin jako pilot

W latach 1888—1912 parowce wybierając trasę przez Cieśninę Cooka oddzielającą północną Wyspę Nowej Zelandii od południowej, torowały sobie drogę wśród raf. Załogi bywały wtedy świadkiem, jak przed statkiem pojawiał się delfin. Płynąc w ślad za nim parowce bezpiecznie przepływały cieśninę. Co dziwniejsze, ten „pływający pilot” pojawiał się zawsze niezależnie od tego, czy statki płynęły z zachodu na wschód, czy odwrotnie. Opływał on najpierw statek, a następnie obejmował prowadzenie, przy czym dostosowywał swoją szybkość do tempa parowca. Marynarze z portów nowozelandzkich mieli pełne zaufanie do zwierzęcia, któremu nadali imię Pelorus-Jack. Wiedzieli, że delfin poprowadzi ich właściwą drogą tak, że statek nie wpadnie na rafę. Ponieważ żaglowce nie interesowały zupełnie delfina, można przypuszczać, że zwabiały go odgłosy maszyny parowców. W 1904 Pelorus-Jack został dekretem gubernatora Nowej Zelandii objęty ochroną. Za polowanie na delfiny wprowadzono wysoką karę pieniężną do 100 funtów szterlingów. Ustawa ta była następnie wielokrotnie odnawiana, aż wreszcie — wkrótce po pobycie w Cieśninie Cooka czterech norweskich statków wie- lorybniczych — zwierzę to zaginęło bez wieści. Nigdy nie wyjaśniano, czy Norwegowie istotnie upolowali delfina, czy też padł on ofiarą innego walenia — drapieżnej orki.